Sporo zakupów (jeśli nie większość) przenosimy do sieci. A w niej mogą na nas czekać różne niespodzianki. Warto o nich wiedzieć, jeśli nie chcemy mieć problemów.
Rano znalazłam w poczcie ciekawe maile.
Pierwszy, nadany tuż po północy, informował o odesłaniu mojej przesyłki do magazyny we Wrocławiu, jako że mimo dwóch prób doręczenia nie zastano nikogo w domu. Aby tej przesyłki nie stracić, mogę zapłacić cztery coś tam i mi ją przywiozą raz jeszcze.
Wszystko ze znaczkami DPD, w mailu na pierwszy rzut oka wyglądającym OK.
Zanim zdążyłam się wściec, bo przecież siedzimy murem w domu, przeczytałam drugiego maila z informacją, że dzisiaj w godzinach 9.30-12.00, mój „ulubiony” kurier Robert dostarczy przesyłkę płatną coś tam złotych.
Kwota się zgadzała z tym, co zamawiałam. Informacja od kurierze była taka, jaką zawsze dostaję. Piter zdążył mi wypłacić pieniądze z bankomatu.
Skąd zatem ten pierwszy mail?
Nie sądzę, aby ktoś się chciał rzucić na niecałego piątaka. Natomiast zdecydowanie wygląda mi to na próbę włamania na konto i zgarnięcia wszystkiego, co się da z niego zgarnąć. Bo zauważcie, że wiadomość wysyłana jest do osoby czekającej na przesyłkę – tuż po odnotowaniu w systemie, że taką przesyłkę kurier dostanie rano do doręczenia. Czyli nasi internetowi złodzieje muszą być jakoś podpięci pod system DPD, bo jak inaczej by tak idealnie celowali w adresatów?
Zatem ostrzegam: